-Masz zwidy,Violka. Co cię tak raptem wzieło na tego Leona? Jeszcze wczoraj byłaś normalna,a teraz? Jakoś dziwnie się zachowujesz. nie podoba mi się to.
Na twarzy Ludmiły pojawia się ogromny grymas. Jak blondynce coś nie pasuje,mówi o tym szczerze. Ona taka już jest i nic tego nie zmieni.
-Trudno mi z tym! Musisz to zrozumieć!-piszczę. Chowam twarz w burzy,rozchłystanych włosów. Jęczę. Mam dosyć. Mam dosyć tego,że nigdy już się do niego nie przytule.A może uciekł? Nie,przecież umarł. Był pogrzeb. On nie żyje,a Ludmiła ma racje. Mam zwidy i nic tego nie zmieni.
-Muszę już lecieć. Federico pewnie już na mnie czeka. -mówi w moją stronę i odchodzi. W pewnym momencie zatrzymuje się i podbiega. -A może chcesz zjeść z nami?
-Nie gadaj bzdur,Fede. -mówię w stronę włocha.Patrzę zniesmaczona na przypalone mięso. Federico chciał zrobić dzisiaj niespodziankę dla Ludmiły i wyskoczyć z kolacją,ale jak zwykle nie wyszło mu i o mało,że nie spalił domu. Ale ważne,że się starał.
-Jestem tobą zawiedziona.-komentuje blondynka nabijając widelec w czarne mięso. Marszczy brwi i podcodzi do kosza. Już po chwili chodzi przy każdym z nas,aby wyrzucił to.
-Przepraszam.-szepcze smutny włoch,a ja się uśmiech. Pocieram ręką o jego plecy. Ludmiła robi to samo. Przyznaję-jest na niego zła,ale chłopak się starał,więc...nie powinna być wściekła na niego.
-To może ty skoczysz do Leona,a my z Lu posiedzimy tu?-rzucam raptem. Czuję wzroki dwójki na sobie. Dopiero po chwili ogarniam,co przed chwilą powiedziałam.
-Przepraszam,ale chyba już pójdę.-mówię i wychodzę. Słyszę tylko krzyki mojej przyjaciółki,abym została.
Ci ludzie to zrobili. Ta banda złoczyńców. To oni zaczęli tą wojnę. On zabił tylko 173 ludzi z ich ekipy.Nas była dwójka. Szczerze-zabiłam 39 ludzi i jak mi się z tym żyje? Mam zamiar rozstrzelać głowę całego przewodniczącego. To oni planowali śmierć mojego męża. Udało im się. Ale nadal tęsknie za tą akcją,za tym wszystkim...potrzebuję tego. Czuję się samotna. Jak chodzę spać. Tak jakby teraz o tym sobie przypomniałam. Teraz,przez ostatnie cztery lata spokojnie żyłam z myślą,że już nigdy sobie o nim nie przypomnę,że już nigdy mi się nie przyśni,że już nigdy o nim nie wspomnę,a tu proszę. Niespodzianka ze strony moje serca.
Słyszę raptem piosenkę wydobywającą się z mojego telefonu. Podchodzę do miejsca,w którym leży i naciskam zieloną słuchawkę. Słyszę,że to Ludmiła.
-Violetta! Zaraz będę!
Marszczę dziwnie brwi. Już dwadzieścia minut temu blondynka do mnie dzwoniłą i jeszcze nie przyszła. Martwić sie? Nie,pewnie Federico coś zrobił. Nie mija sekunda,a do drzwi mojego domu ktoś dzwoni. Podchodzę i otwieram. Za nimi widzę całą zmartwioną Ludmiłe,ledwo nabierającej powietrza. Wchodzi i staje.
-Znalazłam coś.-zaczyna,a ja dziwnie marszcze brwi. Ona włącza swój telefon. Na ekranie widzę profil Leona Verdasa. W gardle robi mi się momentalnie sucho i spodziewam się smaych złych wiadomości. Ludmiła przewija palcem w dół. Tam pokazuje się napis:
Leon Verdas zaktualizował swoje nowe zdjęcie profilowe.
Może to sprzed kilku lat? Natomiast blondynka dalej zjeżdża palcem w dół. Wtedy robi mi się słabo i ledwo nabieram oddechu.
Data zaktualizowania:wczoraj,21:37
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
EEEEEEE
Beznadzieja?
Dodaje dzisiaj kolejny rozdział,zeby jakby coś nadrobić zaległości,a nie później :D
Ja jeszcze takiego luziku w szkole nie mam,ale to nic.
HEJA
Emily ♥
p.s dla fanów Pretty Little Liars:dzisiaj 1 odc.7 sezonu!